Rozkład jazdy? A co to takiego?

Red city bus passing by the historic Arc de Triomf in Barcelona with autumn leaves.

W Polsce rozkład jazdy to świętość. Masz godziny, minuty, sekundy, a autobus czasem nawet czeka, jeśli widzi, że biegniesz. W Hiszpanii? No cóż… tu rozkład jazdy to bardziej opowieść fantasy – niby istnieje, ale nie do końca wiadomo, gdzie się zaczyna, gdzie kończy, ani czy w ogóle jest prawdziwa.

Za wcześnie, za późno, albo wcale

Hiszpańskie autobusy mają własną osobowość. Czasem przyjadą 10 minut za wcześnie, a Ty, człowieku, jeszcze w piżamie, bo przecież masz czas. Innym razem spóźnią się 30 minut, a Ty zaczynasz kwestionować całe swoje życie. A czasem po prostu… nie przyjadą w ogóle, bo np. kierowca postanowił wpaść po bagietkę do piekarni. Prioridades…

Pierwsze dni w Hiszpanii. Przystanek, słonko, Ty z aplikacją, jak ten optymista. Autobus według rozkładu miał być za 5 minut. Mija 10. Mija 20. W międzyczasie przyszła babcia ze zmęczonymi reklamówkami i zdążyła się zdrzemnąć na ławce. Autobusu nadal brak.

W końcu przyjechał. Kierowca nawet się nie tłumaczył – bo i po co? Przecież wszyscy wiemy, że tu czas płynie inaczej. Jakby w rytmie flamenco: trochę tu, trochę tam, trochę kiedy mu się zachce. 

Torrevieja - królowa zagadek komunikacyjnych

Jeśli kiedykolwiek próbowałeś zrozumieć rozkład jazdy w Torrevieja, to wiesz, że to nie jest rozkład – to test na IQ. Masz tabelki, strzałki, godziny „przybliżone”, a do tego przypis „tylko w dni parzyste, o ile nie pada, chyba, że jest sierpień”. I jeszcze numer linii: „Linia A – jadąca w prawo, ale tylko do połowy miasta, a potem się przesiadasz na B, która skręca w lewo, chyba że kierowca zdecyduje inaczej”.

"Za ile ten autobus?"

Pytanie o godzinę odjazdu skutkuje wzruszeniem ramion i odpowiedzią typu: „Poco a poco, mujer, zaraz będzie” – i faktycznie, „zaraz” może oznaczać 3 minuty, albo 30. Tu ludzie nie patrzą na zegarek – patrzą na niebo. Jeśli nie ma chmur – autobus może przyjedzie. Jak są chmury – no to wiadomo, że nie.

Najlepsze jest to, że nikomu to nie przeszkadza. Serio. Ludzie siadają na murkach, gadają z obcymi, jedzą oliwki, dzwonią do kuzyna z Salamanki. Ty panikujesz, że się spóźnisz, a obok pani Mari Carmen mówi Ci: „Spokojnie, cariño, jak nie dziś, to jutro”.

A jakby ktoś chciał sprytnie podejrzeć rozkład w Google Maps – powodzenia. W wielu hiszpańskich miastach Google albo zgaduje, albo pokazuje rozkład z zeszłego stulecia. Czasem autobus już odjechał, zanim Google w ogóle się zorientuje, że miał przyjechać. Więc… nie ufaj technologii, ufaj losowi.

I co z tym wszystkim?

Z czasem przestajesz się frustrować. Zamiast nerwowego spoglądania na zegarek, zaczynasz rozglądać się dookoła. Zamiast biec, po prostu idziesz. Bo w Hiszpanii uczysz się jednej ważnej rzeczy: czas nie ucieka – czas jest. A autobus? W końcu też będzie. Może za 5 minut, może za pół godziny, ale będzie.

I może właśnie o to chodzi. Żeby zamiast się spieszyć, dać sobie chwilę. I po prostu… żyć jak Hiszpanie – powoli, z uśmiechem, w rytmie, który nie zna rozkładów, ale zna luz.

Zobacz także: Spacerem przez Torremolinos: Moje królestwo na Costa del Sol

Catering dietetyczny w Hiszpanii: testuję i żałuję
Misión: Imprintable. W poszukiwaniu zaginionego ksera
| Udostępnij ten post

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nie przegap innych artykułów

bureaucracy, file folder, paperwork, office, work, bureaucracy, paperwork, paperwork, paperwork, paperwork, paperwork

Nowe deklaracje, stare rozczarowania – hiszpańska biurokracja

W Hiszpanii wiosna pachnie kwitnącymi pomarańczami, niesie obietnicę dłuższych dni… i lekkie napięcie w powietrzu, bo to właśnie wtedy rusza Operación Renta, czyli czas składania deklaracji podatkowej w Hiszpanii. W teorii wszystko jest proste – nowy rok, nowy formularz, nowe nadzieje. Tylko że… ja wciąż czekam na zwrot podatku za 2023.

Czytaj dalej
Detailed shot of Euro banknotes and coins showcasing currency denominations.

„Solo efectivo”, czyli dlaczego w Hiszpanii Twoja karta płatnicza może się poczuć bezużyteczna

W erze Apple Pay, BLIK-a, zegarków, które same płacą za kawę, i ludzi, którzy nie widzieli gotówki od czasów szkolnych sklepików, Hiszpania potrafi zafundować solidny reality check. Bo choć z zewnątrz wygląda jak technologicznie rozwinięty kraj Europy Zachodniej, to wystarczy zejść z turystycznego szlaku i… nagle wracasz do czasów, gdy portfel pełen drobnych był Twoim największym skarbem.

Czytaj dalej
food, salad, nature, lettuce, healthy, vegetables, green, leaves, lettuce leaves, organic, fresh, produce

Marzenia o tartej marchewce. Obiad bez duszy

Wyobraź sobie typowy polski obiad: ziemniaki, kotlet, a obok pełna miska surówki – czy to z kapusty, czy z marchewki z jabłkiem, a może z ogórków kiszonych. Teraz pomyśl, że przenosisz się do słonecznej Hiszpanii i… surówka znika z talerza jak sen na jawie. Bo tutaj warzywa nie są częścią obiadu. One są wspomnieniem. 

Czytaj dalej